wtorek, 10 czerwca 2014

                                                     Nimfadora     
           (Zuzanna Ziętek  kl. VI b)
    Był jasny, ale zimny i deszczowy dzień. Chmury wisiały nisko nad ziemią. Szara mgła unosiła się nad miastem. Właśnie graliśmy w piłkę. Ja i jeszcze kilku chłopaków. Nagle rozległ się krzyk. Dochodził z drugiego końca szkolnego boiska. Nie namyślając się długo pobiegłem  w tamtym kierunku.
    Grupka osób otaczała ciasnym kołem jakąś dziewczynę. Z początku nie rozumiałem o co chodzi. Stałem dłuższą chwilę zdezorientowany, dopóki nie usłyszałem, co jakaś dziewczynka szepce do swojej koleżanki. Wyjaśniała: „ …to ta dziewczyna z 2a. No wiesz…! Ona ma wszystko używane… książki, ubrania, nawet buty!” Po tych słowach zrozumiałem już o co chodzi. Chodziło o uczennicę z równoległej klasy, z naszego gimnazjum. Rzeczywiście, z tego co słyszałem od kolegów, w jej  domu się nie przelewało . Podobno jej matka nie mogła znaleźć pracy, choć kiedyś, była menadżerem.  Więcej nie wiedziałem i mogłem się tylko domyślać. Zaciekawiony podszedłem bliżej, zacząłem się przepychać do środka koła. Kiedy znalazłem się na przedzie kręgu złożonego z uczniów, moim oczom ukazał się smutny,                       a zarazem przerażający widok.
    Rzeczywiście w środku stała dziewczyna, o której mówiła młodsza uczennica. Miała szczupłą i zgrabną sylwetkę. Długie brązowe loki spływały jej po plecach. Głębokie, ciemnobrązowe oczy okolone długimi rzęsami zamglone miała od łez, spływających po policzkach. Ubrana była w zieloną kurtkę, przetarte na kolanach dżinsy i ciemnozielone buty za łydkę. Dziewczyna osłaniała głowę ramionami, na których wykwitły zielonkawe siniaki.
    Natychmiast dotarło do mnie, co przed chwilą zaszło. Najprawdopodobniej któryś ze starszych chłopaków pobił tę dziewczynę.  Wtedy spostrzegłem niskiego, krępego chłopaka. Mógł mieć najwyżej 14 lat. Nazywał się Dawid Soliński. Podszedł do zgarbionej postaci                         i zamachnął się… cios spadł na ramię dziewczyny. Skuliła się. Nie broniła się. W ogóle nic nie zrobiła. Chciałem coś powiedzieć. Zainterweniować.Ale nie zrobiłem nic.                                                                                                               - - -Wiktor, grasz czy nie?! – zawołał mnie Szymon. Nawet nie podszedł do grupki gimnazjalistów, tylko czekał na drugim końcu boiska aż wrócę. Poczułem złość. Szymon nawet nie poszedł zobaczyć, co się dzieje.
    Odwróciłem się na pięcie.  Po chwili wróciliśmy do gry w piłkę. Tak, naprawdę byłem zły tylko i wyłącznie na siebie. Nie zareagowałem. Pozwoliłem tamtemu chłopcu znęcać się nad bezbronną dziewczyną. Musiała być od niego starsza co najmniej o rok. Dlaczego pozwoliła mu się bić ?  Dlaczego ja pozwoliłem? Nie wiedziałem dlaczego.
    Graliśmy jeszcze jakieś pół godziny, potem wszyscy rozeszliśmy się do domów. Ja też. Skierowałem kroki w stronę domu, ale idąc ulicą  nie zastanawiałem się gdzie idę. W każdej mijanej dziewczynie widziałem tamtą, pobitą... a każdy chłopak przypominał mi Dawida.
    Siedziałem w ławce. Nauczycielka tłumaczyła coś. Chyba pracę domową. Ale ja nie słuchałem. Do wczorajszego popołudnia rozmyślałem o tamtej nieznanej dziewczynie. Wczoraj w nocy postanowiłem, że spróbuję jej pomóc. Był tylko jeden problem… nie wiedziałem jak ona się nazywa? Próbowałem dowiedzieć się czegoś na jej temat od chłopaków, ale nic to nie dało. Nie wiedzieli. A jeśli wiedzieli, to nie chcieli mi powiedzieć i tylko się śmiali. Musiałem więc dowiedzieć się czegoś o niej w inny sposób. Nie mogłem tego  zrobić podczas lekcji. Niecierpliwie czekałem więc na dzwonek na przerwę. Kiedy zadzwonił, zerwałem się z krzesła, pośpiesznie wrzuciłem książki do plecaka i wyszedłem                   na przerwę. Odłożyłem plecak pod właściwą salę  i zacząłem poszukiwania… wreszcie znalazłem ją. Siedziała pod parapetem, zasłaniając twarz książką. Kiedy podszedłem do niej, wstała, obrzucając mnie  lekko przestraszonym spojrzeniem. Chciała odejść, ale powstrzymałem ją. Stanęła i znowu podniosła na mnie wystraszony, ale i wściekły wzrok.   
 -   Teraz ty zaczynasz? – spytała ze złością.
     Na początku nie zrozumiałem, o co chodzi. Ale zaraz przyszło mi do głowy, że ona mówi                 o tym, co zaszło wczoraj.
 –  Zamierzasz wyręczyć Dawida?- spytała.
-   Nie, nie zamierzam nikogo wyręczać. Chcę ci pomóc, jeżeli w ogóle chcesz pomocy – zastrzegłem.
-   Pomocy? – zapytała nieufnie.
-   Tak – przytaknąłem. – Potrzebujesz pomocy?
    Skinęła niepewnie głową.
-   Okay. Zacznijmy od tego, że jestem Wiktor Starzyński.  A ty?
-   Nimfadora. Nimfadora Palik.
    Wyciągnąłem do Nimfadory rękę. Uścisnęła ją.
-   To co, może… byśmy się przeszli…- spytałem speszony – mogłabyś mi powiedzieć, od jak dawna Dawid cię prześladuje…
    Atmosfera niemal namacalnie zgęstniała, mimo to Nimfadora skinęła głową. Ruszyliśmy korytarzem. Podszedł do mnie jeden z kolegów i zagaił o coś. Odpowiedziałem mu                              i  wróciłem do Dory. Koło niej stał niski, krępy chłopak w ciemnej bluzie i dżinsach. Krzyczał coś. Chyba przezywał ją jakoś,  ale większość z tych przezwisk słyszałem po raz pierwszy. Zaraz też do jego słów dołączyły pięści. Czułem, że powinienem jakoś zareagować,  nie stać bezczynnie, tak jak wczoraj.  Podszedłem do Dawida Solińskiego. Szturchnąłem go dość delikatnie, choć stanowczo w ramię.
-   Zostaw ją! – zawołałem łapiąc chłopaka za nadgarstek, gdy zamachnął się, aby uderzyć po raz kolejny. Odwrócił się teraz do mnie.
-   Co? Ty też chcesz oberwać, Starzyński? – zapytał, a w jego oczach zapłonęły złośliwe ogniki. -  Czemu jej bronisz?! – warknął w moja stronę.
    Nie doczekał się odpowiedzi. Wyrwał rękę i znowu się zamachnął. Nie zdążył uderzyć. Pomiędzy nami stanęła Nimfadora, a ja zawołałem nauczyciela. Nadbiegła pani Dobrowolska- nauczycielka historii. Gdy dobiegła do nas, złapała prześladowcę Dory, odciągnęła go na bok. Kiedy skończyła na niego krzyczeć, podeszła do mnie i Nimfadory. Zaprowadziła nas do pustej sali lekcyjnej i kazała nam wytłumaczyć, co właściwie zaszło. Nimfadora zaczęła opowiadać jak Dawid dowiedział się, że jej rodzice nie mają pieniędzy  i że ona sama ma używane rzecz, jak zaczął jej z tego powodu dokuczać i bić.  Na koniec ja wtrąciłem jeszcze informację na temat tego, co wydarzyło się wczoraj. Poprosiłem nauczycielkę, aby porozmawiała z rodzicami Dawida Solińskiego. Nauczycielka zgodziła się ze mną, ale dodała również, że jeżeli taka sytuacja się powtórzy, trzeba będzie zgłosić całą sprawę na policję. 

Tego dnia wracałem szczęśliwy do domu, zrobiłem coś dobrego. Zachowałem się jak  prawdziwy mężczyzna, jak szlachetny bohater moich ulubionych komiksów. A Dora…..  no cóż chyba ją polubiłem…     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz